7 października 2011

wielki come back



Jestem w końcu, bo doczekałam się internetu w domu :)
Kocham duże miasta za mnogość operatorów i nieprzebrane możliwości wyboru transferu za przyzwoite pieniądze. <3
Tylko się pochwalę, że w nowej ofercie UPC mamy 50mega + router w cenie, w której do tej pory dostawało się 25 mb. Dodaj jeszcze, że to 50 mb to naprawdę 50 mb - kiedyś zdarzyło mi się, że Tepsa oferowała transfer, którego nie mogli zrealizować - o czym nie raczyli nikogo poinformować przez kilka miesięcy :) Precz z monopolem ;]


Ok, do rzeczy
dziś kilka zdjęć - zrobionych co prawda telefonem, ale lepszy rydz niż nic ;)
Oto survival w moim wydaniu :D


Na pierwszy ogień pójdzie mój przepiękny stojak na sztućce :D


Mam kuchnię tak malutką, że ledwo się tam mieszczą dwie osoby jednocześnie - a do tego aranżacja jest koszmarnie źle wykonana. Nie mamy ani jednej szuflady, więc sztućce póki co mieszkają sobie w opakowaniu po słynnej szczotce Tangle Teezer.
Śmiać mi się chce za każdym razem jak na to patrzę - jednak moje zbieractwo na coś się przydało :D


Kolejna rzecz, którą uważam za największy plus tego mieszkania to ulokowanie pralki...
Ani w kuchni, ani w łazience nie miałabym przy obecnym układzie sprzętów i mebli na nią miejsca... Ktoś sprytny umieścił ją zatem w korytarzu... w szafie!

Świetny pomysł - ani nie zagraca mieszkania, można ją sobie zasłonić drzwiami i wówczas mamy ciszę jak makiem zasiał [nawet przy odwirowaniu]... A w moim przypadku miejsce w takich dużych szafach przy ziemi i tak zostaje w sumie niewykorzystane...
Całe szczęście pod pralką również są kafelki więc w razie ewentualnego zalania podłoga nie będzie jak gąbka. Mega plus dla osoby, która wpadła na tak banalne, a praktyczne rozwiązanie :)

******

Ostatni akapit to trochę mojego zrzędzenia... Czy jestem jedyną osobą na świecie, która nie potrafi nastawić prania bez instrukcji w ręku?
Ciuchy załadowane, proszek i płyn na miejscu, a ja stoję zupełnie rozbrojona przed tablicą z hieroglifami... Nawet nieszczęsna instrukcja obsługi na niewiele się zdała. Nie jestem tłumokiem, serio - ale boję się prać, boję się zniszczyć kilka kg moich ubrań;<
Póki co piorę wszystko na jednym programie i jest ok - może w przyszłości przełamię się i spróbuję czegoś innego ;)



Uroczyście ślubuję pisać regularnie i dbać o rozwój bloga!
Dziś idziemy się zameldować, więc pewnie zdam jakąś relację z tych procedur ;)

6 września 2011

Jestem straszną sierotą... Zapomniałam wziąć ze sobą aparat... Ogółem nie przypuszczałam, że prowadzenie bloga równocześnie będąc w trakcie przeprowadzki to takie trudne zadanie...
Dużo zadań, mało czasu i presja, że czegoś zapomnę, a wszystko to skumuluje się w jakąś tragedię, z której nie będzie ratunku :D
Jestem panikarą, wiem.

Dziś zrobiliśmy z M. małe zakupy wyposażeniowo-dekoracyjne, ale o nich napiszę innym razem ;)
Chodzę tak po mieszkaniu, szperam i wymyślam, co by tu zabrać jeszcze. Mam przyzwolenie wziąć wszystko poza...

Moim psim cudem. Obawiam się, że o ile puste ściany i kąty można jakoś zagospodarować, to pustki po zwierzęciu nie da się niczym wypełnić. Czasem mi głupio, że bardziej na zapas martwię się tęsknotą za psem niż rodziną, ale co zrobić ;P


Ok, zostawiam bloga z Fendi śpiącą na podręcznikach siostry i przyrzeczeniem, że jutro pojawi się tu post z prawdziwego zdarzenia :D

1 września 2011

odliczamy dni !

mea culpa, nie chciałam zawieść moich dwóch cudownych obserwatorów, samo tak wyszło ;<
Chciałam zamieścić tu wpis o tych wszystkich formalnościach, ich kosztach itd., ale jestem za bardzo podekscytowana tym, że jutro jedziemy na miejsce ;)
Wstępne sprzątanie i malowanie. Kolory w pojemnikach wyglądają na ładne, mam nadzieję, że efekt na ścianach mnie nie rozczaruje ;)

Postawiłam na fiolety [jakoś samo tak wyszło, że oba pokoje będą fioletowe :D]. W salono-jadalni będzie to farba dulux 'francuska lilia' na 3 z 4 ścian, a ta czwarta właśnie będzie ciemniejszym odcieniem fioletu ;) Natomiast pokój, który ma pełnić rolę sypialni i "biura" to 'złoto egiptu' na 2 ścianach, 'śliwka węgierka' na 3. 4 ściana zabudowana jest ogromną szafą, pod którą musiałam dobierać kolory. Oby nie było pstrokacizny, proszę!

Mamy już uzbieraną większość sprzętów [plus tego, że oboje z M. mamy duże rodziny :p], zdecydowaliśmy jakie meble zabieramy ze sobą i na początek będziemy musieli dać sobie jakoś z tym radę ;)

Myślę, że teraz dopiero zacznie się zabawa;> Jak tylko M. z wujkiem skończą realizowanie mojej wizji to na pewno wrzucę tu zdjęcia ;)
Zastanawiam się, czy wrzucać zdjęcia przed i po, czy tylko efekt końcowy?
Anyway, zdjęć będzie teraz więcej i wpisów mam nadzieję też, bo w końcu taki był mój pierwotny zamysł ;) dużo, dużo zdjęć, które [hope so] będą inspirować? ;)

21 sierpnia 2011

Coraz bliżej

Uff, udało się. Wybraliśmy lokal, yay! Słoneczne mieszkanie w centrum, w oficynie kamienicy, gdzie rosną piękne, stare drzewa. Niby centrum, a w mieszkaniu cicho i przytulnie. Jestem zachwycona ;)
Jutro jedziemy podpisywać umowę przedwstępną u notariusza, a ja póki co o tych formalnościach nie mam zielonego pojęcia. Ile to kosztuje, ile trwa, jakie dokumenty są mi potrzebne? Co w związku z tym, że mieszkanie ma obciążoną hipotekę? Dobrze, że mam wsparcie w postaci rodziny i internetu, bo bym się w natłoku tych wszystkich informacji pogubiła.
Teraz trochę o tym, jak wyglądały prezentacje mieszkań.
Ofert wybraliśmy kilka, niestety z przyczyn od nas niezależnych paru mieszkań obejrzeć się nie udało. A to właściciel wyjechał [dlaczego nie zostawił kluczy w biurze?], a to zamek się zaciął, a to oferta już nieaktualna.
Po kolei. Do Szczecina wybrałam się z tatą-kierowcą i wujkiem-fachowcem, który zyskał miano antypicownika ;)
1. Szczerze polecam Wam, zabranie na oglądanie mieszkań kogoś, kto ma choć odrobinę wiedzy na temat remontów. Wujek obejrzał wszystkie ściany, progi, podłogi, ocenił stan instalacji, mniej więcej wyceniał nam koszt koniecznych inwestycji i informował, czy remont mieszkania wymaga dużych nakładów czasu i pieniędzy. Jego pomoc była nieoceniona, bo mnie i tatę odrobinę ponosiła wyobraźnia co do renowacji i pewnie porwalibyśmy się z motyką na słońce, gdyby nas nie sprowadził na ziemię liczbami ;)
2. Warto przejrzeć WSZYSTKIE oferty danego biura nieruchomości. My niestety [przez moje roztrzepanie] wkopaliśmy się w oglądanie mieszkania u pośrednika, do którego dana oferta nie należała. Co za tym idzie? Poza poczuciem zdrady i nielojaności wobec pana, który wcześniej nas oprowadzał obawialiśmy się wyższej prowizji - w końcu byłaby ona do podziału na dwa, a nie jedno biuro.
3. Poproście pośrednika o przygotowanie kilku ofert awaryjnych, na przykład z wyższego przedziału cenowego. My pojechaliśmy obejrzeć 4 mieszkania, widzieliśmy tylko 3. Nie udało się wejść do 4, ponieważ w drzwiach zepsuł się zamek. Pocałowaliśmy klamkę i wróciliśmy do biura z pewnym niedosytem, więc umówiliśmy się na kolejny termin, tym razem wybierając oferty o 10-15 tysięcy droższe. Cenę zawsze można trochę zbić, a przynajmniej nie zmarnujemy czasu, jeśli na przykład poświęcamy cały dzień na podróż do drugiego miasta.

Nie ukrywam, że dla mnie dość istotna była lokalizacja - i względem centrum miasta i sama okolica. Porozrzucane pampersy, pety na klatce schodowej - to dyskwalifikowało mieszkanie jeszcze zanim do niego weszłam.
Rozmawialiśmy z sąsiadami i o sąsiadach, pytaliśmy o inwestycje - np. budowa obwodnicy w okolicy jednego z mieszkań, remonty elewacji, wymianę okien na klatce itp. Raz udało nam się nawet zagadać patrol policji o ilość interwencji w okolicy ;)
Warto przemyśleć to, czy zależy nam na spokoju od zgiełku miasta, czy chcemy mieć blisko do klubu, uczelni, pracy czy centrum handlowego. Jak późno jeżdżą w oba kierunki autobusy, czy tramwaje, czy jesteśmy gotowi dojeżdżać tu czy tam samochodem.
Czy w okolicy naszego domu jest parking, a jeśli tak to czy jest płatny? Czy mieszkańcy mają jakieś ulgi na to parkowanie?
Gdzie jest plac zabaw, a gdzie szkoła? Czy sąsiedztwo klubu lub baru w kolejnych latach nie stanie się dla nas uciążliwe?

Kupno mieszkania to poważna inwestycja, z reguły przykuwająca nas do danego miejsca na wiele lat. Warto pomyśleć o tym pod innym kątem niż to, jakie firanki powiesimy w kuchni i gdzie postawimy telewizor.
Co polecam?
Usiąść na ławce przed domem/na balkonie/ w aucie na ulicy i rozejrzeć się po swojej okolicy [super rym]. Co nas denerwuje w obecnym miejscu zamieszkania? Nierówny chodnik, ruchliwe skrzyżowanie, brak miejsc parkingowych?
W euforii wywołanej perspektywą nowego miejsca zamieszkania nie zapominajmy o tych przyziemnych sprawach, z którymi będziemy się borykać na co dzień.

5 sierpnia 2011

Sądny dzień

Po około miesiącu przeglądania stron internetowych, ogłoszeń w gazecie i ofert otrzymanych od agenta nieruchomości jutro w końcu wyruszamy na prezentacje. Do obejrzenia mamy z tego co pamiętam 4 mieszkania... Nasz cel?
2 pokojowe mieszkanie- najlepiej śródmieście, centrum. Może być gotowym do wprowadzenia, ale nie odrzucamy mieszkań trochę tańszych, w których należy dokonać jakiegoś remontu. Nasz budżet? Niewiele ponad sto tysięcy.
Na pewno nie parter, ale też nie za wysoko... Nieważne czy to nowe budownictwo czy przedwojenna kamienica - jeśli dzielnica jest bezpieczna to ja na pewno się tam zaklimatyzuję.

Chciałabym Wam przedstawić proces zakupu, przeprowadzki, aklimatyzacji i samego mieszkania w nowym miejscu ;)

Trzymajcie kciuki, żeby udało nam się coś jutro znaleźć, bo ja powoli tracę nadzieję, że w ogóle kiedyś zmienię adres ;<